Oscarowe filmy 2017
19.3.17
Rozdanie tegorocznych Oscarów już za nami. Chyba każdy, kto interesuje się kinowymi produkcjami czeka na ten moment przez cały rok. W tym roku z pewnością najwięcej mówi się o pomyłce w momencie wręczania najważniejszej nagrody a nie o tym, kto miał najpiękniejszą suknię. Dzisiaj pokrótce przedstawię Wam historię trzech najważniejszych moim zdaniem filmów wśród nominowanych i opowiem co sądzę o przyznanych nagrodach. Jeśli macie więc wolną chwilę w to słoneczne niedzielne popołudnie, to zapraszam do dalszej części wpisu. :)
Manchester by the Sea to ponad dwugodzinny dramat opowiadający historię, obok której nie można przejść obojętnie. Ciężko jest ją w jakiś sposób streścić, ponieważ nie chciałabym zbyt wiele zdradzić osobom, które mogły tego filmu jeszcze nie oglądać. Najkrócej mówiąc Lee Chandler (Casey Affleck) po śmierci brata ma zaopiekować się jego nastoletnim synem. Musicie uwierzyć mi na słowo, że historia opowiedziana w filmie jest poruszająca a sam film ogląda się bardzo dobrze. Nawet nie zauważymy, gdy miną 2 godziny. Poza tym w Manchester by the Sea jest bardzo dobra muzyka i świetna gra aktorska głównego bohatera, który zasłużenie zdobył Oscara dla najlepszego aktora. Jest jednocześnie wycofany, posępny i wybuchowy. Nie potrafi poradzić sobie z wydarzeniami z przeszłości i nie ma chęci do życia a ono szykuje dla niego kolejne zadania.
Ostatnim filmem, o którym chciałam Wam dzisiaj napisać jest Moonlight. Tutaj jednak nie będę się zachwycać ani historią ani grą aktorską. Zacznijmy od początku. O czym jest Moonlight? To opowieść o relacjach międzyludzkich a dokładniej o dorastaniu chłopca, który poznaje siebie i odkrywa swoją orientację seksualną. Mówiąc krótko jego życie nie jest lekkie - jest wychowywany przez matkę, która jest uzależniona od narkotyków i prześladowany przez kolegów w szkole. Pewnego dnia poznaje Juana, który zaczyna się nim opiekować i traktować jak własnego syna. Rolę Juana gra Mahershala Ali, którego możecie kojarzyć z serialu House of Cards. Odebrał Oscara za drugoplanową rolę. Uważam, że nie miał wyjątkowej roli, nie pokazał zbyt wiele a w samym filmie grał przez pierwsze 20 minut - może gdyby zagrał w całym filmie mógłby pokazać więcej. Moim zdaniem ciekawszą rolę i lepiej zagraną miał Lucas Hedges w Manchester by the Sea. Podsumowując przyznaję, że film mnie rozczarował. Jest to historia do obejrzenia, ale bez większych emocji. Było już dużo ekranizacji opowiadających trudne życie czarnoskórych ludzi. Nie porwał mnie i nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak dwa wcześniej wspomniane tytuły.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Jeśli widzieliście te filmy, to dajcie znać co sądzicie.
La La Land to według mnie najlepszy film ubiegłego roku. Chociaż nie przepadam za tym gatunkiem i na hasło musical uciekam, to dałam się namówić mężowi na seans. No ok, Ryan Gosling też mnie przekonał. ;) Nie lubię scen, w których tłum ludzi tańczy i śpiewa. Wyobraźcie sobie więc moją minę po pierwszych minutach. ;)
Film przedstawia opowieść dwojga ludzi, którzy są marzycielami. Mia (Emma Stone) jest początkującą aktorką, która pracuje w kawiarni a Sebastian (Ryan Gosling) pianistą grającym do kotleta w jednej z knajp, który chce otworzyć swój własny klub jazzowy. Gdy się poznają postanawiają zacząć robić to, co kochają, o czym marzą od dawna.
Ta historia chwyta za serce, daje do myślenia i wzrusza. Sama jestem wielką marzycielką, więc po ostatniej scenie filmu nie obyło się bez wycierania łez w rękawy. To piękny film, który ogląda się lekko, z wspaniałą muzyką. Jestem totalnie zakochana w tym filmie i jego piosenkach. Uważam, że Emma jak najbardziej zasłużyła na Oscara dla najlepszej aktorki a pomyłka podczas rozdania nagród nie powinna być błędem, ponieważ to La La Land według mnie bardziej zasłużył na tę nagrodę niż Moonlight. O licznych nominacjach, jak i licznych nagrodach wspominać nie będę, ponieważ jest ich cała masa. Cieszę się, że w głównych rolach została obsadzona właśnie ta para aktorów, ponieważ nie wyobrażam sobie tutaj kogoś innego. Muzyka z filmu towarzyszy mi każdego dnia i powoduje, że myślami wracam do tej historii i zatracam się we własnych marzeniach. Jeśli ktoś tak, jak ja nie lubi tego gatunku filmowego, to niech się nie zraża i da mu szansę. Scen śpiewanych nie jest wiele a jak już są, to patrzenie na tańczącą Emmę i Ryan'a to sama przyjemność. :)
Film przedstawia opowieść dwojga ludzi, którzy są marzycielami. Mia (Emma Stone) jest początkującą aktorką, która pracuje w kawiarni a Sebastian (Ryan Gosling) pianistą grającym do kotleta w jednej z knajp, który chce otworzyć swój własny klub jazzowy. Gdy się poznają postanawiają zacząć robić to, co kochają, o czym marzą od dawna.
Ta historia chwyta za serce, daje do myślenia i wzrusza. Sama jestem wielką marzycielką, więc po ostatniej scenie filmu nie obyło się bez wycierania łez w rękawy. To piękny film, który ogląda się lekko, z wspaniałą muzyką. Jestem totalnie zakochana w tym filmie i jego piosenkach. Uważam, że Emma jak najbardziej zasłużyła na Oscara dla najlepszej aktorki a pomyłka podczas rozdania nagród nie powinna być błędem, ponieważ to La La Land według mnie bardziej zasłużył na tę nagrodę niż Moonlight. O licznych nominacjach, jak i licznych nagrodach wspominać nie będę, ponieważ jest ich cała masa. Cieszę się, że w głównych rolach została obsadzona właśnie ta para aktorów, ponieważ nie wyobrażam sobie tutaj kogoś innego. Muzyka z filmu towarzyszy mi każdego dnia i powoduje, że myślami wracam do tej historii i zatracam się we własnych marzeniach. Jeśli ktoś tak, jak ja nie lubi tego gatunku filmowego, to niech się nie zraża i da mu szansę. Scen śpiewanych nie jest wiele a jak już są, to patrzenie na tańczącą Emmę i Ryan'a to sama przyjemność. :)
Manchester by the Sea to ponad dwugodzinny dramat opowiadający historię, obok której nie można przejść obojętnie. Ciężko jest ją w jakiś sposób streścić, ponieważ nie chciałabym zbyt wiele zdradzić osobom, które mogły tego filmu jeszcze nie oglądać. Najkrócej mówiąc Lee Chandler (Casey Affleck) po śmierci brata ma zaopiekować się jego nastoletnim synem. Musicie uwierzyć mi na słowo, że historia opowiedziana w filmie jest poruszająca a sam film ogląda się bardzo dobrze. Nawet nie zauważymy, gdy miną 2 godziny. Poza tym w Manchester by the Sea jest bardzo dobra muzyka i świetna gra aktorska głównego bohatera, który zasłużenie zdobył Oscara dla najlepszego aktora. Jest jednocześnie wycofany, posępny i wybuchowy. Nie potrafi poradzić sobie z wydarzeniami z przeszłości i nie ma chęci do życia a ono szykuje dla niego kolejne zadania.
Ostatnim filmem, o którym chciałam Wam dzisiaj napisać jest Moonlight. Tutaj jednak nie będę się zachwycać ani historią ani grą aktorską. Zacznijmy od początku. O czym jest Moonlight? To opowieść o relacjach międzyludzkich a dokładniej o dorastaniu chłopca, który poznaje siebie i odkrywa swoją orientację seksualną. Mówiąc krótko jego życie nie jest lekkie - jest wychowywany przez matkę, która jest uzależniona od narkotyków i prześladowany przez kolegów w szkole. Pewnego dnia poznaje Juana, który zaczyna się nim opiekować i traktować jak własnego syna. Rolę Juana gra Mahershala Ali, którego możecie kojarzyć z serialu House of Cards. Odebrał Oscara za drugoplanową rolę. Uważam, że nie miał wyjątkowej roli, nie pokazał zbyt wiele a w samym filmie grał przez pierwsze 20 minut - może gdyby zagrał w całym filmie mógłby pokazać więcej. Moim zdaniem ciekawszą rolę i lepiej zagraną miał Lucas Hedges w Manchester by the Sea. Podsumowując przyznaję, że film mnie rozczarował. Jest to historia do obejrzenia, ale bez większych emocji. Było już dużo ekranizacji opowiadających trudne życie czarnoskórych ludzi. Nie porwał mnie i nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak dwa wcześniej wspomniane tytuły.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Jeśli widzieliście te filmy, to dajcie znać co sądzicie.
*źródło zdjęć: www.filmweb.pl
8 komentarze
La La Land chodzi za mną już od dłuższego czasu. Koniecznie muszę go zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńLA LA LAND nie przypadł mi do gustu, bo nie lubię musicalu, Manchester poruszający choć momentami dośc przynudzający. Moonlight jak dla mnie najlepszy z tej trójki ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko pierwszy film i również bardzo mi się podobał:)
OdpowiedzUsuńMoonlight strasznie się dłużył, temat wydał się mi oklepany. Za musicalami nie przepadam, ale mam zamiast obejrzeć La La Land. Manchester by the sea widziałam i poruszył mną. Daje do myślenia, muzyka jest rzeczywiście piękna, a gra Afflecka moim zdaniem świetna!
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie widziałam :( Tak przy okazji polecam film Her (Ona) świetny jest :)
OdpowiedzUsuńTo polecam obejrzeć. :) Film Her widziałam, w porządku, ale bez większych rewelacji według mnie. ;)
UsuńManchster by the sea mnie zachwycił. jedna z końcowych scen, kiedy casey affleck spotyka michelle williams i wywiązuje sie miedzy nimi rozmowa, rozdziera serce i nie może wyjść z głowy :(
OdpowiedzUsuńLa la land piękny, wzruszający, super film.
OdpowiedzUsuń