Ubrania w mojej szafie mogę śmiało podzielić na dwie grupy - bardziej zimowe, które noszę jesienią, zimą i wczesną wiosną oraz te typowo letnie. Generalne porządki robię dwa razy w roku wraz ze zmianą pór roku. Z końcem lata chowam rzeczy typowo letnie a wyciągam te ciepłe. Gdy przychodzi wiosna ponownie przeorganizowuję jej zawartość. Standardowa szafa o głębokości 60 cm pozwala na układanie rzeczy na półkach na dwóch głębokościach. Z przodu znajdują się te, po które aktualnie sięgam a z tyłu te na inny sezon. Na wieszakach również trzymam tylko ubrania na dany sezon. Te, w których nie będę chodzić (np. letnie sukienki), składam i chowam do ozdobnych kartonów, które umieszczam na najwyższej półce. Dzięki temu mam zachowany wizualnie ład i nie trzymam na wierzchu odzieży, która w tym momencie się nie sprawdzi.

Sezonowość to sprawa oczywista, ale co zrobić, gdy rzeczy tylko przybywa a miejsca na nie ubywa? ;) Musimy podejść do tego z rozsądkiem i nie mieć sentymentu do ubrań. Oczywiste jest, że nie ma sensu trzymać ubrań znoszonych. Przy okazji sezonowych porządków warto więc przyjrzeć się im i zwrócić uwagę na ich stan. Jeśli coś jest słabej jakości, ma wyraźne ślady noszenia i nie wygląda dobrze, to po prostu to wyrzucam. Jeśli w czymś kompletnie już nie chodzę a jest w dobrym stanie, to zazwyczaj wrzucam je do pojemników na odzież używaną. Jeśli natomiast wiem, że coś będzie pasowało rozmiarem i fasonem na kogoś z mojej rodziny, to chętnie wydaję. To samo tyczy się męskich ubrań. Mężczyźni na takie porządki raczej czasu nie mają i nie zawracają sobie tym głowy, więc my kobiety możemy zrobić to za nich. ;) Mnie osobiście takie sprzątanie na półkach i wieszakach bardzo uspokaja i zawsze mam wrażenie, że potem panuje tam większa harmonia i łatwiej jest coś znaleźć. :)